Spektakl «Prace społeczne». Chodzi o miłość
«Asiu, idziesz z nami na spektakl do salezjanów?» — spytała mnie Siostra Emma. Zgodziłam się. Nie spodziewałam się wiele, ale poszłam, ponieważ kocham bycie z Dominikankami. W Krakowie prawie nikogo nie mam, więc lepiej pójść gdzieś, niż siedzieć w domu.
Brawo biłam na stojąco. Pracowałam kilka dobrych lat jako krytyk teatralny, więc tym bardziej cieszy mi to, że mogę z pewnością powiedzieć: byłam w teatrze!
Jestem pod wielkim wrażeniem od spektaklu «Prace społeczne» wspólnoty salezjańskiej Ziemia Boga. Spektakl warty waszej uwagi. Jeżeli jesteście w Krakowie — bardzo polecam!
Mówiąc o spektaklu głównie — nie dać spojlerów. Więc spróbujemy. Spektakl «Prace społeczne» łączy w sobie różne losy ludzi młodych i starszych. Pokazuje młodych, które się zagubili w życiu. I seniorów w domu starców — każdy z nich przeżywa swoją tragedię i samotność.
Jest wśród nich wdowa, która w latach 60-tych posiadała motocykl. Jest wdowiec. Posiada czerwone pudełko, w którym trzyma najcenniejsze rzeczy. Córka sobie o nim po latach przypomniała — chce majątek ojca. Jest panna lat 70. W młodości trenowała boks. Uwielbia rozwiązywać krzyżówki (to moja ulubiona babcia). Jest aktorka, która wciąż nie może zejść ze sceny. Jest ciężko chora baletnica. Swoją karierę rozpoczynała w Paryżu.
Rożne charaktery, ciężkie życiowe doświadczenia, swój świat… Każdy z tych ludzi — młodych i starszych — potrzebuje obecności drugiego człowieka, miłości i nadziei, która się pojawia właśnie wtedy, kiedy jest troska i czułość.
Bardzo ważnym dniem stanowi się dzień spotkania tych dalekich (jak na początku się wydaje) światów — młodości i starości. Wzajemne zniechęcenie z czasem wyrasta w serdeczną przyjaźń. Wszystko się dzieje z szalonym humorem — tak dużo ja już dawno się nie śmiałam.
Wyszłam z taką myślą: te zagubione młode bardzo potrzebowali tych starszych ludzi. Również i te urocze staruszki dzięki tym młodym połamańcam nie tylko spełnili swoje marzenia, lecz zaczęli żyć w większej pełni niż wcześniej. W ich życiu pojawił się ktoś, komu oni byli potrzebni. Tak po prostu. Jak człowiek jest potrzebny człowiekowi.
Pokój i dobro! To franciszkańskie hasło spełniło się w życiu wszystkich tych ludzi.